Proces produkcji ceramiki
Wszystko zaczyna się od kawałka „błota”, czyli kulki gliny…
Ugniatam, wałkuję niczym ciasto, poklepuje (by rozbić ukryte w glinie pęcherzyki powietrza, bo w piecu pod wpływem temperatury rozsadziłyby pracę).
Wycinam odpowiedni kształt i zaczynam dłubać wzorki (moja ulubiona część pacy :)) zajmuje mi to czasem godzinę, czasem kilka…
nie śpieszę się…
glina powoli zaczyna coś przypominać np. zegar
Potem praca suszy się na półce tydzień lub dwa tygodnie.
Codziennie ją doglądam: okrywam folią na noc, w dzień na kilka godzin odsłaniam, obciążam by zapobiec odkształcaniu.
Glina podczas wysychania traci ok 10% swojej objętości i zmienia kolor.
Wysuszona praca trafia do pieca ceramicznego, gdzie przez 7 godzin temperatura stopniowo wzrasta do 950 st. C.
Po wystygnięciu pieca, czyli po kolejnych nastu godzinach mogę zobaczyć pracę i zabieram się do szkliwienia.
Szkliwo (farba do gliny) ma konsystencję śmietany a odpowiednie jego nałożenie ma kluczowe znaczenie dla efektu końcowego.
Pomalowana praca ponownie trafia do pieca.
Samo pakowanie pieca jest nie lada sztuką.
Staram się go zapakować maksymalnie ale prace nie mogą się dotykać, a część na której stoją nie może być pokryta szkliwem, bo wszystko się ze sobą zeszkli-zlepi.
Piec tym razem osiąga temperaturę 1060 st. C.
Mija kilkanaście godzin, ekscytacja rośnie, bo nigdy nie jestem pewna jaki będzie efekt końcowy.
Za mało szkliwa może dać mało intensywny kolor, za dużo – szkliwo spłynie, połączy się z innymi kolorami i stworzy nowy nieznany mi jeszcze kolor.
Jeśli źle wyrabiałam glinę i za szybko suszyłam pracę, teraz mogą pojawić się pęknięcia i najczęściej praca nieco się odkształca.
Glina to z pewnością nauka cierpliwości,
spokoju, wytrwałości.
Daje bardzo dużo satysfakcji
w końcu wszystko zaczyna się od kawała „błota”…. :)
Zdjęcia autorstwa zdolnej Kasi Miau – www.slawska.com
Kontakt z Pracownią